Iron Matka Karolina Michalczyk – o Jej pasji do sportu, zwyciężaniu w pracy, zarażaniu pasją innych.
Biega, pływa, jeździ na rowerze – jest prawdziwym pasjonatem sportu. Ma w sobie tyle energii, że mogłaby obdzielić kilka osób. Nazywana jest IRON Matką. Wyłamuje się ze wszystkich stereotypów. Na gwiazdkę dostała nowe pedały do roweru, na urodziny licznik – mówi, że to dla niej najpiękniejsza biżuteria. Poznajcie niezwykłą historię Karoliny Michalczyk, dla której nie ma rzeczy niemożliwych.
Jej dzień zaczyna się około 5:30. Nawet w weekend nie ma od tego odstępstwa. Karolina śmieje się, że w sobotę o 8 rano ma już ugotowany obiad. Na co dzień, w pracach domowych ma wsparcie swojej Mamy. Podkreśla, że bez niej trudno byłoby jej prowadzić aż tak aktywny tryb życia. Trenuje praktycznie każdego dnia. Niezależnie od pory roku jeździ do pracy rowerem. Nawet zimą przy kilkustopniowym mrozie sobie nie odpuszcza. Trasa to około 5 km, ale czasem wychodzi 20 czy 30 kilometrów nim dotrze na miejsce. W pracy może skorzystać z prysznica, co bardzo sobie ceni.
W tygodniu chodzi na cztery treningi. Może to być mocny fitness albo zajęcia na torze przeszkód, razem z córką i chociaż raz tygodniu pływanie.
W weekendy dłuższe wycieczki rowerowe. „Wszystko byle tak po prostu nie biegać” śmieje się Karolina.
Sport był obecny w jej życiu praktycznie od początku. Już w podstawówce trenowała pływanie. Wstawała o 6 rano na trening potem szła do szkoły, potem znów był trening. Od zawsze bardzo wiele od siebie wymagała. Kiedy na studiach poznała swojego męża razem zaczęli jeździć na rowerze. Poczuła, że to coś dla niej. Miała już pływanie i rower – do triathlonu brakowało naprawdę niewiele. Karolina często powtarza, że „w pracy tak, jak
i w życiu – wyznaje zasadę, że wyzwanie i ciężka praca prowadzą do wygranej, która rodzi się w bólach, ale prowadzi do sukcesu”. Wie to
z własnego doświadczenia. Kilka lat temu wzięła udział w Businnes Runie. Namówili ją koledzy, bo skoro jeździ na rowerze, to może też pobiec. Start nie był spełnieniem sportowych ambicji, a wręcz odwrotnie. Jednak niezadowalający wyniki nie załamał Karoliny, stał się dla niej impulsem do działania i wysiłku. Do pracy motywuje ją też rodzina oraz przyjaciele. Na polu sportowym mąż wymaga od niej wiele, a w chwilach słabości dzieci zagrzewają ją do walki. To oni są najsurowszymi trenerami, pytają „wymiękasz” i od razu wraca energia do walki. Ma też sportową grupę wsparcia. Codziennie wymieniają się sukcesami, zagrzewają do walki i doceniają wzajemny wysiłek. Karolina jest osobą, która od siebie wymaga wiele, ale również motywuje innych. Wrzuca posty na Facebooku, pisze wiadomości, dzwoni – nie pozwala spocząć na laurach. Dosadnie mówi co trzeba ruszyć ? Motywuje innych do wprowadzenia zdrowych nawyków i aktywnego trybu życia. W tym, co robi na co dzień jest prawdziwa i dlatego pasją zaraża innych. Nawet koronawirus jej nie powstrzymał! W czasie pandemii nie mogła biegać i trenować jak do tej pory. „Trening można też wyświetlić na telewizorze” – mówi Karolina. Teraz nie musi wychodzić z domu, żeby ćwiczyć. Karolina nigdy sobie nie odpuszcza!
Ta pasja do zwyciężania, chęć by osiągać więcej pozwoliła Karolinie dojść do nie jednego sukcesu. Szczególnie dumna jest z zajęcia pierwszego miejsca w triathlonie, w swojej grupie wiekowej, w 2018 roku. Sukcesy osiąga też na polu zawodowym. Mówi o sobie, że „jest typem zadaniowca – idzie od jednego zadania do drugiego”. Każde z nich realizuje w 100% i najlepiej jak potrafi.Jak każdy ma też swoje marzenia – te sportowe i poza sportowe. Karolina chciałaby, żeby gdy jej dzieci dorosną i nie będą wiedziały co mają zrobić, to pomyślały o tym „co zrobiłaby ich mama”? Każdego dnia swoją postawą pokazuje im, że trzeba od siebie wiele wymagać i liczy, że w przyszłości ta postawa zaprocentuje. Jeśli chodzi o marzenia sportowe, pewnie nikogo nie zaskoczy, że Karolina za cel postawiła sobie pełen dystans Iron Mana. Dla niewtajemniczonych to 3,8 km pływania, 180 km na rowerze i 42 km biegania. Każdy kto zna „Iron Matkę” wie, że ten cel, jak każdy inny pewnego dnia zostanie osiągnięty. Pozostaje tylko trzymać kciuki!
Autor: Agnieszka Ganclerz